Wczoraj odbyło się spotkanie przy piwie w składzie: Tomek, Leon i niżej podpisany.
Ciepły letni wieczór to znakomity czas na rozważanie życiowych zagadnień przy szklaneczce Żubra. Rzecz w tym, że na jednej się nie skończyło i zmuszony byłem przejść znacznie dłuższą trasę, by wrócić do domu z powodu ciągle powtarzających się problemów z utrzymaniem odpowiedniego kierunku marszu. Mimo tych trudności, dotarliśmy cało i zdrowo, konsumując (już tylko ja i Leon) po drodze znakomitą pizzę z papryką, salami, cebulą i ogromną ilością sera.
Problem pojawił się rano. Wyżłopałem chyba dwa litry wody, po czym z powrotem poszedłem spać. Faktyczna pobudka okazała się przystępna i wreszcie mogłem się cieszyć popołudniową perspektywą pójścia do pracy.
Piwo przypomniało o sobie wieczorem i tylko tabletka Paracetamolu uratowała mnie od zagłady. Morał z tej historii jest taki, że następne spotkanie z chłopakami będzie równie przyjemne i że zawsze trzeba mieć przy sobie tabletkę Paracetamolu. Nigdy nie wiesz, z kim przyjdzie Ci spędzić wieczór i jak bardzo życiowe tematy wzmogą pragnienie. Pozdrowienia dla towarzyszy w "syndromie dnia następnego".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz