wtorek, 26 sierpnia 2008

Nie lubię poniedziałku

Co prawda jest wtorek ale poniedziałek był podły. Po pierwsze trzeba było ić do pracy, po drugie żyć ze smutkiem spowodowanym odwołaniem niedzielnego koncertu. Deszcz skutecznie wygonił publiczność.

Ale co się będziemy przejmować. Następny koncert 30 września w Strykowie. Ja tymczasem szykuje się na Wielką Wyprawę...

niedziela, 24 sierpnia 2008

Niedziela będzie dla nas

Dzisiaj, wraz z zespołem Drive Away, wyruszamy w dalszy ciąg nieoczekiwanie przerwanej trasy koncertowej. Tym razem zawitamy w Walewicach, gdzie zespół święcił sukcesy rok temu. Chłopaki są zdeterminowani, jest trochę nowego materiału, szykuje się ciekawy wieczór.

Brak muzyki na żywo odbił się w moim życiu pustką i smutkiem, więc wreszcie będzie okazja trochę podniszczyć narządy słuchu. Dużo emocji daje bezpośredni udział w tym, co się dzieje, gdy ma sie poczucie, że to co płynie z głośników zależy trochę od ciebie. Liczę na dobre zaplecze sprzętowe i sympatyczną atmosferę.

Jak będzie - postaram się opowiedzieć. Póki co, proszę trzymać za zespół kciuki zdalnie (zwłaszcza za niżej podpisanego bo mnie wywalą z roboty) lub wcisnąć zwłoki w samochód i podziwiać live:


Wyświetl większą mapę I nikt się nie wykręci, że nie wie, gdzie są Walewice :) Start o 20:00.

sobota, 23 sierpnia 2008

Klasztory, kościoły i paski

Postanowiłem zaświecić przykładem i napisać posta. Ktoś może pomyśleć, że to te tysiące e-maili od czytelników, ktoś inny, że bukiety kwiatów przesyłane co tydzień. Inny powie, że wysokie stężenie muzyki Disco Polo w pobliskim markecie pomieszało mi zmysły. Wszyscy oni się mylą.

Ostatni weekend lipca spędziłem w Łowiczu. Zabrała mnie tam pewna łowiczanka, znana z poprzednich postów jako KK. Namawiano mnie do tego dużo wcześniej i w sumie chęć wyraziłem, tylko czasu nie starczało. Wolny dla obojga weekend pozwolił nam wreszcie wcisnąć zwłoki w autobus i raźno ruszyliśmy na miejsce.

Miasto ogromnie zaskoczyło mnie już po doń wjechaniu, przede wszystkim architekturą. Do miejsca zamieszkania poszliśmy okrężną drogą i już wiedziałem, że KK ma przechlapane bo będzie mnie musiała zaprowadzić w każde ciekawe miejsce. Po lekkim posiłku udaliśmy się na zwiedzanie. I tak zobaczyłem zamek, Bzurę (taka rzeka), wał, muzeum, Stary Rynek, Nowy Rynek (jeden z trzech w Europie trójkątnych rynków - polecam!), kościoły (wart zwiedzenia, barokowy kościół Pijarów z XVII wieku), katedry, bazyliki, klasztory (!), koński targ, ulice handlowe. galerię łowicką i kilka sklepów z obuwiem, gdyż nie wziąłem sandałków. Zmęczeni wróciliśmy na obiad i wieczorem znów na podbój - tym razem nocnego - Łowicza. Wszelkie miejsca, gdzie można w nocy coś wypić lub zjeść, są zamykane o 22:00 więc nocne życie nie jest rozbudowane. Młodzież spotyka się na Nowym Rynku i coś tam robi (nie zaobserwowałem dokładnie).

Drugi dzień znęcił nas boską, słoneczną pogodą. Bzura wyznaczała drogę ku polom nieprzebranym i trawom pachnącym lecz szybko okazała sie, że dalsze podróżowanie może zakończyć się udarem mózgu. Potem kawiarnia, lenistwo, piwo i Monopoly.

Najbardziej pozytywny był spokój. Cisza, brak agresji, ludzie jakby trochę przyjemniejsi, kobiety lepiej ubrane. Ale to może tylko zachwyt turysty, spragnionego podrózy. Sprawdzę to na pewno przy nastepnej wizycie.

Na koniec dodam, że wspólna wyprawa zaowocowała powstaniem bloga. Zarówno jego autorka jak i niżej podpisany powinni się lepiej przyłożyć, by wierni czytelnicy nie czuli się zawiedzeni.

PS. KK, a0x - dzięki :)